Powrót do GAKu Logo GAK
Logo GAK

placówki

Plama

GAK

Plama

Jest w Gdańsku dzielnica wieżowców, a wśród nich, niski, biały pawilon otoczony rzeźbami – to Plama – kultura skoncentrowana w pigułce. Na Zaspie organizuje Obrazy Ogniem Malowane, Festiwal Monodram Monoblok, cykl: Kino w Blokowisku, Muzyka w Blokowisku, Teatr w Blokowisku.

Natomiast latem, Plama, rozlewa tę swoją skondensowaną kreatywność na cały Gdańsk, organizując Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA!

marzec 2023

Kalendarz wydarzeń:

wyczyść filtry

Nie znaleziono wydarzeń spełniających wybrane kryteria...

Logo Plama

Aktualności

Zdjęcie przedstawia kobietę stojącą z szeroko rozłożonymi ramionami i rękoma podniesionymi do góry. Pada na nią światło projektora, z którego wyświetlany jest czarno-biała twarz kobiety.

_15 marca 2023

WYDOBYĆ LIDIĘ Z CIENIA ZAPOMNIENIA – rozmowa z Paulą Czarnecką, aktorką spektaklu “Mi estas Lidia”

Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim z Paulą Czarnecką, a...

WYDOBYĆ LIDIĘ Z CIENIA ZAPOMNIENIA – rozmowa z Paulą Czarnecką, aktorką spektaklu “Mi estas Lidia”

Zdjęcie przedstawia kobietę stojącą z szeroko rozłożonymi ramionami i rękoma podniesionymi do góry. Pada na nią światło projektora, z którego wyświetlany jest czarno-biała twarz kobiety.

Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim z Paulą Czarnecką, aktorką w autorskim monodramie MI ESTAS LIDIA.

 

Wiktoria Bronk: Wiele osób brało udział w realizacji tego spektaklu, ale Twój był pomysł, a więc jak się zrodził?

Paula Czarnecka: Tak, wiele osób brało udział w realizacji tego spektaklu – podkreślam to przy każdej możliwej okazji. Jestem dumna za każdym razem, gdy stoję na scenie „uzbrojona” w dzieła fantastycznych kobiet – twórczyń, które zgodziły się stworzyć świat Lidii i tym samym pomóc mi opowiedzieć jej historię.  W 2017 roku współtworzyłam (wraz z Urszulą Chrzanowską, Rafałem Pietrzakiem i Kubą Klimaszewskim) spektakl „Saluton al la kosmo”, który poruszał temat powstania w białostockim getcie. Poszukując w materiałach źródłowych kobiet, które w okresie międzywojennym mogły mieć znaczący wpływ na rozwój Białegostoku, natknęłam się na wzmiankę o córce Ludwika Zamenhofa (twórcy idei i języka Esperanto), która kontynuowała dzieło ojca po jego śmierci. Zaskoczyło mnie to, że ta młoda kobieta jeździła po świecie, nauczała, wygłaszała przemówienia, była tłumaczką a ja nic o tym nie wiem?   Zachwycił mnie jej życiorys i dokonania. W spektaklu „Saluton al la kosmo” nie wyczerpaliśmy tematu jej życia, dlatego obiecałam sobie, że kiedyś wrócę do tego pomysłu i zrobię coś, co ją upamiętni, uświadomi innych, że żyła sobie taka Lidka.

 

WB: Dlaczego akurat monodram?

PCz: Chciałam zmierzyć się z tą formą teatralną, ale nie tylko dla samego wyzwania bycia solo na scenie. Również z organizacją, koordynacją, produkcją, a przede wszystkim z odpowiedzialnością za proces, za wydźwięk, za wymiar. Chciałam opowiedzieć historię Lidii w całkowitej zgodzie ze swoją intuicją, interpretacją i potrzebą.

 

WB: Sam opis spektaklu sugeruje, że bohaterka żyła w cieniu ojca…

PCz: Muszę zaznaczyć, że cokolwiek mówię lub piszę o jej życiu to jest to w jakimś stopniu moja interpretacja (oraz Agaty Biziuk – autorki scenariusza), jakieś moje wyobrażenie o niej.  To nie do końca jest tak, że Lidia żyła w cieniu ojca. W cieniu raczej pozostała pamięć o niej. Ludwik wprowadził Lidkę w świat Esperanto już jako małą dziewczynkę. Zabierał ją na kongresy, uczył języka. Ona naturalnie, z wielkiej fascynacji i potrzeby, stała się kontynuatorką jego dzieła. Po śmierci ojca była zapraszana na spotkania na całym świecie, wygłaszała przemówienia, pisała artykuły, ale… nie wszystkim Esperantystom podobał się fakt, iż postępowo podchodzi do tej idei, że odnajduje nić połączenia z Bahaizmem, że szuka swojej metody nauczania i wreszcie samo to, że jest kobietą. Mój spektakl musiał mieć wymiar feministyczny.Nawet sami Esperantyści mają niewiele materiałów źródłowych na jej temat? Dlaczego przy poruszaniu tematu osoby Ludwika Zamenhofa nie pada od razu imię Lidii jako wiernej i postępowej kontynuatorki idei? Zależało mi na tym, aby wydźwięk „Mi estas Lidia” nie był tylko feministyczny, a raczej mówił o wykluczeniu i podziałach w szerszych i bieżących kontekstach społecznych i politycznych.

 

WB: Czy w teatrze potrzeba więcej przestrzeni na HERstorie?

PCz: Tak. Wciąż tak. Wciąż potrzeba więcej i więcej.

Zdjęcie przedstawia kobietę kucająca na czarnym stoliku. W jednej ręce coś trzyma, jakby pokazując widowni. Pada na nią fioletowe światło z rzutnika.

 

WB: To co najbardziej kojarzy mi się z bohaterką spektaklu to język esperanto i Bahaizm, które  kryją za sobą piękne idee, lecz czy nie są one zbyt utopijne i mgliste dla współczesnego odbiorcy?

PCz: Mnie samą ogarnął ten lęk na pewnym etapie mojego procesu tworzenia postaci Lidii… Po co komu ta utopia? Jakie ona ma przełożenie na nasze życie tu i teraz? Poprosiłam Agatę Biziuk, żeby mi napisała o tym scenę, bo inaczej nie ruszyłabym dalej. Obecnie, grając spektakl, zastanawiam się jak to rezonuje w widzach. Czy widzą jakikolwiek sens w idei Esperanto, czy w ogóle samo pojęcie idei jest w stanie przemówić do nas – współczesnych odbiorców.  Mam moment w spektaklu, w którym zaglądam w oczy niektórym widzom i stawiam dosyć bezpośrednie pytania. Nie ma dobrych odpowiedzi. Obecnie żyjemy w takich czasach, że mamy prawo czuć się absolutnie bezradni, i chociaż pełni niezgody i buntu to jednak bezradni.

 

WB: Czego może doświadczyć widz podczas spektaklu?

PCz: To, co mogę zagwarantować to: świetny tekst opowiadający historię Lidii Zamenhof napisany przez Agatę Biziuk, piękna scenografia, formy zaprojektowane przez Aleksandrę Starzyńską, niesamowite projekcje multimedialne Agnieszki Waszczeniuk, współczesne brzmienia dopełniające atmosferę przez Uhranova oraz przemyślana charakteryzacja i ruch sceniczny poprowadzony przez Magdalenę Dąbrowską. Opowiem historię Lidii – córki Ludwika Zamenhofa tak, jak ją czuję i rozumiem. Oferuję spotkanie biorące na warsztat pojęcie równości i wolności, czyli jak się mają te pojęcia w dzisiejszych czasach i co znaczą dla nas dzisiaj tak  naprawdę. Widz doświadczy również muzyki, światła i projekcji stworzonych przez Marcina Wojdałowicza i Wojtka Żukowskiego, Tomasza Krynickiego i Michała Chrzanowskiego.

 

WB: Ile trwał proces przygotowań spektaklu i jak to wyglądało?

PCz: Mój osobisty proces wewnętrzny i inspiracyjny trwał prawie cztery lata, ale kiedy już miałam pewność, że zdobyłam fundusze na start i wiedziałam, że mam wspaniałe artystki na pokładzie przygotowanie spektaklu zajęło nam ok. 7 miesięcy, nie wliczając zbierania materiałów źródłowych. Scenariusz był najważniejszy, ale w międzyczasie potrzebne było wstępne rysowanie świata scenograficznego. Przy nowych scenach, tworzyły się pomysły na kolejnych bohaterów i rekwizyty. Dużo rozmawiałyśmy z Agatą. Opierałyśmy się na dostępnym źródłach, ale też po prostu domniemywałyśmy jak mogło wyglądać jej dzieciństwo, jak czuła się w relacji z ojcem i kim dla niej był orazjaką matka odegrała rolę w życiu Lidii? Te nici relacji, te symbole postaw były dla mnie bardzo istotne, bo przecież ukształtowały Lidkę – kobietę, w której odnalazłam swoją superbohaterkę. Chciałam rozłożyć jej byt na czynniki pierwsze i odkryć ten magiczny składnik świadczący o jej niesamowitości. Przemysław Wierzbowski – Prezes Białostockiego Towarzystwa Esperantystów był naszym konsultantem i tłumaczem. Dzielił się z nami tropami, historiami o Esperanto, o Ludwiku. Zależało mi na jego opinii w trakcie procesu. Potrzebowałam potwierdzenia, że idziemy przynajmniej w prawdopodobnym kierunku, że nasze domysły mogą mieć słuszność. Otrzymałam je i BTE z Przemkiem na czele wspiera nas do dzisiaj. Moje próby – zanim weszliśmy na scenę Centrum Ludwika Zamenhofa – zaczęły się w moim mieszkaniu, gdzie nagrywałam próby wysyłając je do moich współtwórczyń. W takich warunkach powstawały pierwsze pomysły na projekcje i pierwsze tropy muzycznych brzmień. Następnie wszystko powoli zaczynało składać się w całość. Miałyśmy okazję do spotkań w całym zespole, gdzie mogłyśmy wzajemnie się uzupełnić w pomysłach i realizacjach. To był niezwykle ważny artystycznie, ale też zwyczajnie ludzko, dla mnie czas. Oczywiście nie obyło się bez przeszkód, kryzysów. Niektóre można było przewidzieć, inne nie. Ostatecznie daliśmy radę i jestem dumna, że udało się wydobyć Lidię z cienia zapomnienia.

 

***

20 marca o 19:00 zapraszamy do Teatru w Blokowisku GAK Plama na jeden z najlepszych spektakli offowych minionego roku – „Mi Estas Lidia” w wykonaniu Pauli Czarneckiej. Przedstawienie jest finalistą prestiżowego konkursu „The Best OFF” organizowanego przez Fundację Teatr Nie-Taki. Gościnny pokaz w Teatrze w Blokowisku jest niepowtarzalną okazją, żeby zobaczyć go w Trójmieście. Bilety w cenie 25 zł dostępne są TUTAJ. Ulgowe w cenie 15 zł – dostępne w kasie przed spektaklem.

Galeria:

_26 lutego 2023

TWORZENIE SPEKTAKLU JAK BUDOWANIE TYSIĄCA SZKÓŁ NA TYSIĄCLECIE – rozmowa z Anną Rau, aktorką w spektaklu “Supernova Live”

Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim z aktorką Anną Rau o...

TWORZENIE SPEKTAKLU JAK BUDOWANIE TYSIĄCA SZKÓŁ NA TYSIĄCLECIE – rozmowa z Anną Rau, aktorką w spektaklu “Supernova Live”

Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim z aktorką Anną Rau odtwórczynią wszystkich ról w spektaklu “Supernova live” Sandry Szwarc w reżyserii Tomasza Kaczorowskiego, produkcji własnej Teatru w Blokowisku GAK Plama w Gdańsku.

 

Wiktoria Bronk: Jaka była Twoja pierwsza reakcja, kiedy dowiedziałaś się o tym, że zagrasz w „Supernova Live”?

Anna Rau: Ponieważ staram się być poważnym człowiekiem, bardzo poważnie pokiwałam głową w odpowiedzi na propozycję. Ponieważ to staranie rzadko kiedy mi wychodzi, kiedy się dowiedziałam, w czym mam zagrać, to kąciki mojego uśmiechu zetknęły się ze sobą z tyłu czaszki. A, że wcale nie jestem poważnym człowiekiem, kiedy się okazało, ile mamy na to czasu, dostałam ataku histerycznego śmiechu.

 

WB: Jak wyglądał proces twórczy?

AR: Jak budowanie tysiąca szkół na tysiąclecie w Polsce Rzeczpospolitej Ludowej – w zamierzeniu spektakularnie, w efekcie – szybko (i spektakularnie zupełnie przy okazji też!).

 

WB: Jaką rolę odgrywa muzyka w spektaklu?

AR: Kluczową. Ten spektakl nie powstałby tak szybko i sprawnie i w takim kształcie i tak perfekcyjnie, gdyby nie Miłosz Sienkiewicz i jego zamiłowanie do tworzenia beatów – ale też elastyczność i niesamowite wyczucie.

 

WB: Czy trudno było Ci zmierzyć się z tym tekstem w formie monodramu?

AR: Nie. Teraz już nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić go w innej formie. Specjalnie nie słuchałam jeszcze wersji radiowej, która ma zdecydowanie większą obsadę  niż nasz projekt, żeby nie mieć żadnych zgrzytów w głowie, ale myślę, że ten tekst już się we mnie zrósł z przyjętą przez nas formą na tyle, że nic nie jest w stanie go wzruszyć.

 

zdjęcie; aktorka w garniturze ponad blatem stołu, zdjęcie zrobione z żabiej perspektywy

Fot. Piotr Wittman / gdansk.pl

 

WB: Dramat „Supernova live” został doceniony w 2016 roku w finale konkursu o Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną, czy uważasz, że jego przesłanie jest nadal aktualne i atrakcyjne dla współczesnego widza?

AR: Już chciałam powiedzieć, że chyba przez siedem lat od powstania tekstu nie zmieniło się tak wiele, ale jednak się zmieniło. Nie chcę zbyt wiele zdradzić, ale przez te kilka lat zorientowaliśmy się chyba, jak bardzo jesteśmy jako społeczeństwo… pazerni i wygodni. A tekst Sandry Szwarc w przewrotny sposób podbija i wykręca jeszcze to, ile społeczeństwo byłoby w stanie poświęcić, żeby się dobrze prezentować w swoich mikroświatkach. Bardzo ciekawa jest również forma, w jakiej „Supernova Live” została napisana i jaką w spektaklu zachowujemy – oscylująca pomiędzy dramatem, osiedlowym poematem a wspaniałym, rwącym rapowym flow.

 

WB: Czy jesteś w stanie utożsamić się z którąś z postaci?

AR: W tej chwili jestem w stanie utożsamić się ze wszystkimi postaciami, spisem treści i przypisami. Oczywiście, że rozumiem każdą z przewijających się tam osób, na tym polega piękno formy tego tekstu – mam nadzieję, że każda z tych postaci jest również zrozumiała dla widza.

 

Spektakl “Supernova Live” powstał dzięki dotacji z Funduszu Popierania Twórczości ZAiKS oraz w ramach projektu “Windowisko OdNowa” GAK Winda. Spektakl można zobaczyć w Teatrze w Blokowisku GAK Plama na gdańskiej Zaspie przy Pilotów 11 w następujących terminach: 27.02, 27.03 oraz 24.04 o 19:00. Bilety można kupić na platformie bilety24 TUTAJ. Ponadto w tych dniach w godzinach porannych odbędą się pokazy dla szkół ponadpodstawowych wraz z warsztatami teatralno-kryminalnymi prowadzonymi przez reżysera, zapisy na spektakle dla grup zorganizowanych: tomasz.kaczorowski@gak.gda.pl a z pełną ofertą dla szkół w ramach projektu Edukacja do Kultury można zapoznać się TUTAJ.

***

Spektakl bierze udział w 29. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

  

Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej ma na celu nagradzanie najciekawszych poszukiwań repertuarowych w polskim teatrze, wspomaganie rodzimej dramaturgii w jej scenicznych realizacjach oraz popularyzację polskiego dramatu współczesnego. Konkurs organizowany jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.

W I etapie Konkursu spektakle ocenia Komisja Artystyczna w składzie: Jacek Sieradzki (przewodniczący), Dominik Gac, Andrzej Lis, Julia Lizurek, Wiesław Kowalski, Magdalena Rewerenda, Agata Tomasiewicz

***

Logotyp Edukacja Do Kultury. Gdańsk

Galeria:

Zdjęcie przedstawia kobietę, której twarz jest na wpół zakryta białym płótnem. Wzrok ma uniesiony ku górze.

_15 lutego 2023

CO BYŚ MU TERAZ POWIEDZIAŁA? – rozmowa z Ewą Doan twórczynią spektaklu “Spotkanie”

Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim, o trudnej relacji c...

CO BYŚ MU TERAZ POWIEDZIAŁA? – rozmowa z Ewą Doan twórczynią spektaklu “Spotkanie”

Zdjęcie przedstawia kobietę, której twarz jest na wpół zakryta białym płótnem. Wzrok ma uniesiony ku górze.

Rozmowa Wiktorii Bronk, studentki Wiedzy o Teatrze na Uniwersytecie Gdańskim, o trudnej relacji córek z ojcami oraz o teatrze ożywionej formy z Ewą Doan, studentką aktorstwa w białostockiej filii Akademii Teatralnej w Warszawie, której spektakl egzaminacyjny „Spotkanie” zostanie zaprezentowany na scenie Teatru w Blokowisku GAK Plama w Gdańsku 20.02 o 19:00.

Wiktoria Bronk: Co cię zainspirowało do przygotowania spektaklu „Spotkanie”?

Ewa Doan: Już długo chodził za mną temat relacji łączącej córki i ojca. Był ze mną od początku studiów, a właściwie od samych egzaminów wstępnych. Dzięki stworzonej etiudzie ze świata teatru przedmiotu pt. „W gorącym oleju kąpany” dostałam się na aktorstwo! To była komediowa historia patelni (ojca), która wszelkimi sposobami chciała nauczyć małą patelnię (dziecko) smażenia się na ogniu. To była moja luźna fantazja o szczęśliwej, ale trudnej relacji ojca z dzieckiem. Po kilku latach wróciłam do tego tematu już z innej perspektywy. Chciałam opowiedzieć o nieobecnych ojcach. Byłoby to trudne i wąskie podejście, dlatego chciałam poszerzyć perspektywę o doświadczenia innych kobiet. Zależało mi też na tym, żeby skonfrontować się z formą monodramu, z którą do tej pory nie miałam styczności. Postanowiłam spróbować. Na trzecim roku aktorstwa w Akademii Teatralnej w Białymstoku mamy takie zajęcia jak teatr ożywionej formy. Każdy, w zespole lub indywidualnie, robi swój teatralny projekt od pomysłu, koncepcji, adaptacji/scenariusza, gry aktorskiej po lalki, światło, scenografię i reżyserię całości. Oczywiście jeden z wykładowców szkoły jest opiekunem artystycznym , ale nawet z taką pomocą jest to duże wyzwanie, ale zaryzykowałam.

WB:  Jak wyglądał proces twórczy?

ED: Zaczęło się od rozmów z moim opiekunem artystycznym Błażejem Piotrowskim. Przedstawiłam swój pomysł, rozmawialiśmy o procesie jaki nas czeka, o inspiracjach i o teatrze w ogóle. Część pierwsza to były rozmowy, szukanie inspiracji, badań naukowych, tworzenie pierwszego scenariusza, który miał mało wspólnego z ostateczną wersją. Dużą inspiracją było dla mnie słuchowisko Michała Zdunika „Gate 0”. Napisałam też wtedy krótki wiersz, w którym wyraziłam to co czuję w tym temacie, ale w taki niedopowiedziany sposób. To właśnie ten ładunek emocjonalny chciałam przekazać odbiorcom. Dużo błądziłam, ale to chyba nieuniknione. Ten proces to było ciągłe konfrontowanie się z trudnymi pytaniami. O czym chcę opowiedzieć? Jaki świat chcę zbudować? A może kilka światów? Gdzie tu konflikt? Kim jest moja postać? Jaki ma cel? Jaką przemianę przechodzi? Po rozmowach przyszła pora na część praktyczną. Mój wór inspiracji, źródeł, pomysłów na całość był w miarę pełny. Wiedziałam, że postać Ojca będzie się składać z różnych części. Teraz trzeba było wejść na scenę i szukać form na opowiedzenie historii. Nie było to łatwe i do tego trwało najdłużej. W tym czasie stworzyłam anonimową ankietę skierowaną do córek w różnym wieku. Ten pomysł podsunęła mi koleżanka, wspominając o znajomej, która robi spektakle na bazie wywiadów z innymi. Zachwycił mnie! Chciałam się oderwać od swojej perspektywy i skupić się na szerszym doświadczeniu. Korzystając z doświadczenia moich drugich studiów na kierunku psychologii, ułożyłam 11 pytań dotyczących osobistej relacji z ojcem. Na bieżąco korzystałam z przesyłanych odpowiedzi. Końcowym etapem było wybieranie elementów z improwizacji, działań scenicznych, różnych pomysłów i klejenie tego w całość. Tuż przed końcem miałam poczucie, że ten projekt zmieniał się z każdym dniem o 180 stopni. Do tego Marcin Nagnajewicz dokomponował warstwę muzyczną, która wprowadza widzów i mnie w klimat. W międzyczasie jeszcze przerabiałam z pomocą pracowni plastycznej formy lalkowe żeby były funkcjonalne i spójne wizualnie. To było szalone doświadczenie.

WB: Co Twoim zdaniem ten spektakl może zaoferować przeciętnemu odbiorcy? 

ED: Może chwilę refleksji. Może małą łamigłówkę. Za pomocą maski, materiału i ręki tworzę obrazy, które można interpretować na wiele sposobów. W ich tworzeniu stawiałam bardziej na odbiór wrażeniowy niż logiczny. To co zobaczą widzowie będzie plątaniną kilku obrazów, które staną się punktami podróży głównej bohaterki. Obejrzenie „Spotkania” będzie też dobrą okazją żeby zacząć poznawać teatr lalkowy, w tym teatr przedmiotów czy inaczej teatru ożywionej formy.

WB: Dlaczego akurat tytuł ,,SPOTKANIE”?  

ED: Bo tym jest to 25 minutowe zdarzenie. Spotkaniem bohaterki z cząstkami postaci Ojca. Szansą, żeby skonfrontować się z tym co zbyt długo siedziało w cieniu, daleko od świadomości. Opowiadam historię z perspektywy córki, bo taka perspektywa jest mi najbliższa, ale mechanizmy, tematy, które poruszam są uniwersalne.

WB: Czym kierowałaś się przy wyborze kobiet uczestniczących w badaniu?

ED: Mogę przyznać, że to bardziej kobiety wybierały czy mi zaufają i odpowiedzą anonimowo na pytania, które im przygotowałam. Ankieta była dostępna na Facebooku i dzięki udostępnianiu jej dotarła do 38 kobiet. Jedynym wspólnym mianownikiem była rola córki. Poza tym myślę, że wiele je różni. Od wieku, przeżywanych emocji, oceny tej relacji do stopnia obecności ojca czy nawet faktu czy żyje.

Zdjęcie przedstawia kobietę klęczącą przed białą maską i białym płótnem. Wygląda to tak, jakby klęczała ona przy leżącym człowieku

WB: Skąd pomysł, żeby reprezentacją żywego człowieka na scenie była maska i kawałek materiału?

ED: Postać Ojca nie jest żywym człowiekiem, bo akcja rozgrywa się w odrealnionej przestrzeni, jakby w innym wymiarze, bardzo osobistym. To takie miejsce, do którego wpadamy albo wchodzimy z dużą ostrożnością. Nie ma tam żywych ludzi, są za to żywe wspomnienia, przebłyski zdarzeń, które mogą tam ewoluować i mieć na nas wpływ.

WB:  W spektaklu toczy się walka o wpływ, jaki ma ojciec w życiu córki nawet, a może zwłaszcza wtedy kiedy jest nieobecny. Czy nie jest właśnie tak, że jeśli ktoś usuwa się z naszego życia w sposób taki fizyczny to daje nam większe pole do idealizacji własnej osoby, ponieważ często nie mamy jak zweryfikować pewnych faktów i w ten sposób tworzy się jakiś rodzaj fantazmatu?

ED: Tak, idealizacja potrafi być sporą pułapką. To zrozumiałe, że jako dzieci nie chcemy, a we wczesnym etapie rozwoju nawet nie możemy źle myśleć o swoim rodzicu. Na szczęście przychodzi czas kiedy już dalej tak się nie da. Jednym z powodów jest to, że zaczynamy tracić siebie, swój głos, decyzyjność w niektórych ważnych dla nas kwestiach. Chcemy zmienić perspektywę. Gdy stajemy się dorośli, na wiele spraw możemy spojrzeć inaczej. Możemy wziąć wtedy odpowiedzialność za swój wkład w tę relację i przy sprzyjających warunkach rozwijać ją, z całą wiedzą i doświadczeniem, które zdobyliśmy jako dzieci. Nie zawsze się da, przy braku chęci z drugiej strony nie można wiele zdziałać, wtedy warto zadbać o siebie.

WB: Jaką rolę w życiu córki powinien odgrywać ojciec, czyli pierwszy mężczyzna z którym ma się styczność w życiu?

ED: Tutaj podam kilka odpowiedzi z ankiet na pytanie. „Jacy powinni być twoim zdaniem ojcowie?”: „Obecni.”, „Towarzyszący”, „Czuli, uważni, słuchający, wspierający swoje córki, dający im przestrzeń.”, „Tacy jak mój”, „Muszą mieć pasję. Muszą mieć wolność i swój świat, do którego potrafią zaprosić swoje dzieci (obojętnie w jakim wieku). Powinni widzieć świat dziecka i się zainteresować, kiedy dziecko przeżywa ciężkie chwile.”, „Obecni, wspierający dobrym słowem! Żeby wierzyli we własne córki! I ogólnie dzieci. Żeby nie podcinali im skrzydeł i dbali o relacje.”, „Opiekuńczy, budujący poczucie sprawczości.” „Kochający i rozumiejący.”, „Świadomi i obecni.”

WB: Twój spektakl jest minimalistyczny jeśli chodzi o środki przekazu, co gra w nim pierwsze skrzypce? Maska? Światło? Muzyka? Tekst?

ED: Minimalizm wziął się z pustki, którą chciałam uzyskać. W działaniu wykorzystuję jutową maskę, rozciągliwy materiał, gąbkową rękę, czarne kotary, muzykę, nagranie głosowe, światła i latarkę. Wszystko powinno współgrać, w końcu teatr jest syntezą sztuk. Resztę załatwia wyobraźnia.

WB: Czy uważasz, że teatr lalek jest w Polsce dobrze znaną formą teatru?

ED: Zależy dla kogo. Dla dzieci jest to z pewnością najpopularniejszy rodzaj teatru. Dla mnie jest to teatr z ogromnymi możliwościami dla osób w każdym wieku. Zdarza się, że wychodzę z teatrów lalkowych zachwycona tym, co widziałam. Część teatrów lalkowych oferuje spektakle dla młodzieży i dorosłych.

WB: Czy od początku chciałaś specjalizować się właśnie w tym kierunku?

ED: Nie od początku. Ta chęć przyszła do mnie na egzaminach wstępnych do Akademii Teatralnej w Białymstoku. Zobaczyłam, że mam do tego dryg i przypomniałam sobie wtedy, że jako kilkulatka wystawiałam przecież teatr lalkowy w ogródku! Na afiszu często pojawiał się „Czerwony Kapturek”. Wtedy wystarczyły dwa krzesła materiał i pacyny (lalki zakładane na rękę, inaczej rękawiczkowe). Chyba od tego zaczęła się ta moja przygoda z teatrem lalek.

WB: Czy masz jakąś złotą radę jak dbać o tę szczególną relację jaką jest ta łącząca ojca i córkę?

ED: Każda relacja jest inna, na swój sposób wyjątkowa. Może mniej ważne jest jak tylko po co. W ankiecie zadaję pytanie „Co byś mu teraz powiedziała?” i oprócz słów wdzięczności, żalu, miłości, wybaczenia, ciszy padła też odpowiedź „Jakiś żart, który tylko my byśmy rozumieli.” Może niewiele trzeba?

Spektakl „Spotkanie” w wykonaniu Ewy Doan będzie można zobaczyć na scenie Teatru w Blokowisku GAK Plama (Gdańsk-Zaspa, ul. Pilotów 11) 20 lutego o 19:00. Szczegóły wydarzenia i bilety znajdziecie TUTAJ

Zdjęcie przedstawia kobietę, której twarz jest na wpół zakryta białym płótnem. Wzrok ma uniesiony ku górze.

Zdjęcie przedstawia kobietę okrytą białym płótnem. W ręku trzyma białą, antyczną maskę

Zdjęcie przedstawia kobietę okrytą białym płótnem. W ręku trzyma białą, antyczną maskę

Zdjęcie przedstawia białe płótno oraz maskę. Reszta tła jest całkowicie czarna.

Zdjęcie przedstawia człowieka owiniętego w białe płótno

Na zdjęciu widać kobietę, która wyciąga jedną rękę ku górze, jakby chciała coś złapać. Patrzy w tą samą stronę i szeroko się uśmiecha. Tło za nią jest czarne

Zdjęcie przedstawia kobietę okrytą białym płótnem. W ręku trzyma białą, antyczną maskę